6 Wrocławski Festiwal Dobrego Piwa
To już 6 Wrocławski Festiwal Dobrego Piwa... Aż trudno uwierzyć, że pierwszy raz byliśmy na 2-gim i nawet do głowy nam nie przyszło, że ta impreza kiedyś może tak wyglądać, nabrać takiego rozmachu... a już ja na pewno nie pomyślałam, że mój Kret będzie sam w domu robił piwo i to takie piwo! W 2011 roku po raz pierwszy wystawiała się Pinta i o ile się nie mylę była wtedy jedyna. W tym roku, a minęła zaledwie 4 lata Festiwal naprawdę trudno ogarnąć. Ilość wystawiających się browarów wzrosła o niezliczoną ilość procent normy ;) Trudno odnaleźć się między stoiskami, trudno spróbować wszystkiego - no, chyba że liczy się na żulerski lot ryjem w beton, ale raczej nie o to idzie w tej imprezie.
Miejsce Festiwalu - Wrocławski Stadion |
Stoisko browaru Chmielogród |
Kolejne "stragany" |
A piwo Browaru Miedzianka lali tutaj |
W tym roku o dziwo nie było problemu z wejściem - bramki otwarte od 10.00, żadnego przetrzepywania plecaków, bo od razu uczciwie zgłosiliśmy, że wnosimy browar. Spoko, spoko, wszystko zgodnie z planem, prawem i czym tam jeszcze - domowi piwowarzy zasługują na wyjątkowe (wygląda na to, że lepsze) traktowanie. Problem był natomiast ze znalezieniem Biura Festiwalowego, miejsca z mapkami terenu festiwalowego i miejsca ze szkłem - już starożytni wiedzieli, że przyzwyczajenie to druga natura człowieka i spodziewaliśmy się takiego samego punktu informacyjno-szklanego jak w latach ubiegłych. Po szybkim marszu udało się jednak znaleźć wszystko, czego nam było trzeba, a później to już tylko hals w poszukiwaniu piwa i jadła.
Pobiliśmy zeszłoroczne 22 piwa... o jedno, ale zawsze. Za to jedzeniowo przesadziliśmy w drugą stronę - frytki, trochę precelków i kilka plastrów kiełbasy na dwoje przy takiej ilości złotego trunku to niestety zdecydowanie za mało. Daliśmy jednak radę, a to najważniejsze. Wbrew logice i podejściu ekonomicznemu zawsze prosiliśmy o piwa w możliwie najmniejszej dawce, czyli standardowo 0,2 l, co przekładało się na równowartość ok. 5 zł (tyle najczęściej płaciliśmy, choć oczywiście zdarzały się i droższe i tańsze). I tak na 6 Wrocławskim Festiwalu Dobrego Piwa skosztowaliśmy:
Grodziskie (Nepomucen) - wyraźnie orzeźwiające, niemalże niewyczuwalna wędzonka, wg Kamila po zagrzaniu wychodzi w zapachu lekka kanalizacja, czy inny mało przyjemny aromat, możliwe, że jest żle odebrany aromat wędzonki. Ogólnie pijalne i całkiem przyjemne na upały.
Brown Ale (jw.) - pierwsze, co rzuca się w oczy, to piękny brązowy kolor piwa. Zapach słodki, słodowy, lekko wyczuwalna czekolada. W smaku czuć wyraźną goryczką, ale nie zalegająca, co jest dużym plusem.
Grodziskie (Nepomucen) - wyraźnie orzeźwiające, niemalże niewyczuwalna wędzonka, wg Kamila po zagrzaniu wychodzi w zapachu lekka kanalizacja, czy inny mało przyjemny aromat, możliwe, że jest żle odebrany aromat wędzonki. Ogólnie pijalne i całkiem przyjemne na upały.
Brown Ale (jw.) - pierwsze, co rzuca się w oczy, to piękny brązowy kolor piwa. Zapach słodki, słodowy, lekko wyczuwalna czekolada. W smaku czuć wyraźną goryczką, ale nie zalegająca, co jest dużym plusem.
Funky Cherry (Szał Piw) - brak piany, piwo lekko wysycone, owocowe, wyczuwalna bardzo subtelna goryczka, lekki wytrawny musujący lekko sfermentowany sok wiśniowy... Rzecze Kamil, bo wg mnie piwo okropne, przypominające mi tanią nalewkę wiśniową - jak widać, wszystko to rzecz gustu ;) Mój faworyt wśród skosztowanych piw - C.
Szczun w towarzystwie Funky Cherry |
Szczun (Belgian IPA) (jw.) - średnia, pęcherzykowa pianka, w kolorze kremu, piwo z lekką goryczką, ale zdecydowanie słodkim finiszem, mętne. Bardzo smaczne... a w porównaniu z Funky Cherry wręcz pysznie genialne :)
Mate Nayerbane (Lubrow) - łagodny zapach ziół i herbaty puhr-er, yerby nie czuć zupełnie, ale lekki herbaciany posmak jest, jednak tak jak w zapachu zdecydowanie bliżej mu do czerwonej herbaty.
Mate Nayerbane (Lubrow) - łagodny zapach ziół i herbaty puhr-er, yerby nie czuć zupełnie, ale lekki herbaciany posmak jest, jednak tak jak w zapachu zdecydowanie bliżej mu do czerwonej herbaty.
Mate Nayerbane i Kolender z mientolina |
Kolender z mientoliną (Lubrow w kooperacji z Marusią) - w zapachu wyczuwalne pastylki miętowe z Wedla z lekkim aromatem kolendry. Mięta wyczuwalna, ale nie w nachalny sposób - mile orzeźwiająca, za to zupełnie nie czuć chmielowej goryczki - zresztą w składzie nie dopatrzyliśmy się chmielu w ogóle.
Podręczny magazynek Lubrowa |
Jeden z Piwowarów Artezana |
Ostatni Projekt (żytni porter) (jw.) - kolor czekoladowy, w zapachu wyczuwalny aromatyzowany tytoń, na szkle wyraźnie utrzymujący się pierścień z pany. W smaku słodkie, lukrecjowo-waniliowe (nie omieszkałem zapytać o te aromaty właściciela browaru - pochodzą on od leżakowania piwa z płatkami dębowymi z beczki po bodajże Burbonie - C.). I jak nie przepadam za porterami (choć to też nie reguła), tak ten wyjątkowo mi smakował.
Heffeweizen (Ursa Major) - w zapachu i smaku wyraźnie goździkowo-kolendrowe (chodzi o smak nasion kolendry). Ot pszeniczka. Kamil wywąchał stęchliznę... ja się przy tym nie upierałam zupełnie.
Pszeniczniak z Ursy |
Gizer (Kingpin) - w aromacie wyczuwalna kawa, piwo lekkie, słodkawe, niestety z zalegającą goryczką. Piwo zagrzane stało się lekko alkoholowe.
Z lewej Gizer z prawej Ten Hops |
Ten Hops (Birbant) - w zapachu wyczuwalne geranium, w smaku lekka goryczka.
CLOCK (APA) (CLOCK) - klarowne piwo o złotej barwie, goryczka wyraźna, pojawiająca się po chwili i drapiąca niemalże w gardło, nieznośnie zalegająca. To oraz kolejne to piwa od naszych sąsiadów - Czechów - C.
CLOCK (APA) (CLOCK) - klarowne piwo o złotej barwie, goryczka wyraźna, pojawiająca się po chwili i drapiąca niemalże w gardło, nieznośnie zalegająca. To oraz kolejne to piwa od naszych sąsiadów - Czechów - C.
TWIST (American Red IPA) (jw.) - bursztynowa barwa, w zapachu wyczuwalne kwiaty, lekko słodowe z amerykańskimi chmielami, goryczka wyraźna, pojawiająca się po czasie, ale zostająca zdecydowanie na długo.
Bursztynnik (Amercian Amber Ale) (PROFESJA) - barwa piękna, bursztynowa, w smaku wyczuwalna lekko goryczka z wyraźnie słodkim początkiem. Piana lekka, drobna i utrzymująca się. Wyczuwalny geraniol. Piwo pijalne, bardzo smaczne - moim zdaniem jedno z lepszych pośród 23 próbowanych.
Ryczyn 850 oraz Bursztynnik |
Ryczyn 850 (PROBUS) - zapach nieprzyjemny, przywodzący na myśl mokry karton, albo zapleśniałą piwnicę. Piwo lekkie, pszeniczne, pijalne, delikatnie kolendrowe, po ogrzaniu wyczuwalne nuty alkoholu.
Jantar 2 (jw.) - znowu nieprzyjemny zapach - mokry karton lub zatęchła piwnica, piwo o barwie jasnego bursztynu, opalizujące. W smaku nijakie, rozmyte, goryczka lekka, ale zalegająca (to okazało się nasza największą zmora na tegorocznym festiwalu). W smaku wyczuwalny nieprzyjemny finisz, nie lizałam nigdy ścian w piwnicy, ale ten smak przywodzi mi na myśl ciemną starą piwnicę ze zepsutymi kartoflami w tle.
Jantar 2 (jw.) - znowu nieprzyjemny zapach - mokry karton lub zatęchła piwnica, piwo o barwie jasnego bursztynu, opalizujące. W smaku nijakie, rozmyte, goryczka lekka, ale zalegająca (to okazało się nasza największą zmora na tegorocznym festiwalu). W smaku wyczuwalny nieprzyjemny finisz, nie lizałam nigdy ścian w piwnicy, ale ten smak przywodzi mi na myśl ciemną starą piwnicę ze zepsutymi kartoflami w tle.
APA (Haust) - ładna, jasnobursztynowa barwa, aromat chmielowy, delikatnie wyczuwalne amerykańskie chmiele, choć nie na tyle, by uznać zapach za charakterystyczny dla amerykanów. Goryczka wyraźna, długo zalegająca.
APA i PILS |
PILS (jw.) - aromat delikatnie kwiatowy i ukrywająca się za nim lekka stęchlizna. Kolor złoty, słomkowy.
Kret (Widawa w kooperacji z Tomaszem Kopyrom) - aromat kawowo-czekoladowy. Piwo wytrawne, z wyraźną goryczka niezalegająca, pochodzącą z karmelu i słodów palonych. Kamilowi bardzo smakowało. Stouty i portery to zdecydowanie moje smaki - C.
Kret (Widawa w kooperacji z Tomaszem Kopyrom) - aromat kawowo-czekoladowy. Piwo wytrawne, z wyraźną goryczka niezalegająca, pochodzącą z karmelu i słodów palonych. Kamilowi bardzo smakowało. Stouty i portery to zdecydowanie moje smaki - C.
Nowy Baran i Kret |
Nowy Baran (jw.) - w zeszłym roku Baranem się podniecałam, w tym roku poczułam rozczarowanie... szczególnie w zapachu piwa, który był naprawdę średni - gaz, kanalizacja i zepsute jaja. W smaku przyjemne, lekkie, orzeźwiające i wyraźnie pszeniczne. Smakowe - jedyny warunek - nie wąchać.
Alchemik (Profesja) - wyraźny przyjemny kwiatowy zapach, bardzo amerykański, goryczka bardzo wyraźna, wręcz garbnikowa i niestety znowu zalegająca.
Alchemik (Profesja) - wyraźny przyjemny kwiatowy zapach, bardzo amerykański, goryczka bardzo wyraźna, wręcz garbnikowa i niestety znowu zalegająca.
Alchemik i Bard, ale który to który? |
Bard (jw.) - zapach kwiatowo - owocowy, bardzo wyraźny i przyjemny. W smaku też lekko wyczuwalne owoce i wyraźna, lekko zalegająca goryczka. Barwa delikatnie bursztynowa. Piwo przyjemne i pijalne, mimo tej zalegającej goryczki.
Przepis na udaną imprezę? Zebrać pozytywnie zakręconych ludzi, zamknąć ich w ograniczonej przestrzeni i dać czas na wymianę doświadczeń, technik oraz efektów pracy, w tym przypadku piw domowych. W tym roku premierowo pojawiłem się na FDP również jaki piwowar domowy wraz ze swoimi "dziećmi". Sam pomysł imprezy jest prosty - najpierw parę godzin imprezy zamkniętej tylko dla piwowarów oraz osób towarzyszących, a później udostępniono wstęp osobom, które wykupiły niedrogi bilet (5zł). Cóż to te 5 zł wobec możliwości skosztowanie dziesiątek jak nie setek wariantów piw domowych, od jasnych lekkich, orzeźwiających, po mocarne RIS-y czy Barly Wine.
Wiadomo nie od dziś, że człowiek uczy się na błędach i takich nie uniknęliśmy w tym roku, błędem było wybranie się na Festiwal tylko jednego dnia - 02.05. oraz próba ogarnięcia za jednym podejściem i piw komercyjnych i domowych. Jest to jednym słowem męczące, samo krążenie po terenie, który w tym roku, dla strefy piw komercyjnych, obejmował cały teren dookoła stadionu, w poszukiwaniu ciekawego trunku zwyczajnie męczy. Ba nawet nie trafiłem do niektórych stanowisk, którymi byłem zainteresowany przed przybyciem. Następnie "walka" z piwami i piwowarami domowymi, do tego częstowanie własnym, cóż pod koniec dnia padałem, ale to było jedno z tych przyjemnych zmęczeń, pełnych zadowolenia i satysfakcji z udanego dnia.
Takich dobroci też można było skosztować - 6-cio(?) miesięczny domowy Gruyère |
Serowar i piwowar (domowy oraz wrocławskiego browaru Profesja) w jednej osobie - Przemysław "Leszcz" Leszczyński |
Komentarze
Prześlij komentarz