A po grzybobraniu...
Za oknem jeszcze ciemno, a my już gotowi do wyjścia. Jeszcze łyk ciepłej herbaty i w drogę. Do lasu wchodzimy już po wschodzie słońca, wcześniej w poszukiwaniach pomaga tylko latarka. Powolny spacer po lesistych wzgórzach z oczyma wlepionymi w poszycie. I ta radość jak wreszcie znajdzie się jakiś pierwszy podgrzybek, zając, czy prawdziwek, albo mała rodzinka opieniek. Po kilku godzinach powrót do domu, w tym roku na szczęście zawsze z jakimś zbiorem i wreszcie jest... upragnione śniadanie... jajecznica ze świeżymi grzybami!
Składniki:
4 jajka
jedna mała cebula
200-300 gr obranych grzybów (właściwie to według uznania)
1 łyżka masła
odrobina oleju
Przygotowanie:
Cebulę obierz i pokrój w drobna kostkę. Na patelni rozgrzej olej z masłem, wsyp cebulę (lekko posól) i zeszklij. Grzyby pokrój w spore kawałki i dodaj do zeszklonej cebuli. Smaż aż grzyby zmniejsza objętość, zmiękną i zaczną się lekko rumienić. Na patelnie wbij jajka, lekko mieszaj do uzyskania ulubionej konsystencji.
Do tego świeże grahamki i nic tylko pałaszować.
Grzybobranie...
OdpowiedzUsuńTęsknię za tymi emocjami i lasem o świcie.
A jajecznicę jadłam wczoraj z rydzami.
Pysznie!
My praktycznie w górach mieszkamy. Może nie najwyższych, ale lasów tu na pewno dostatek.
UsuńW tym roku też udało mi się na grzyby wyskoczyć:)
OdpowiedzUsuńSzaleństwa nie było, ale coś tam nazbierałam;)
A jajecznicę z grzybami lubię bardzo!
U nas tez bez zeszłorocznego szału. Ale jajecznica była, jest kilka słoiczków i wielki słój suszu :)
Usuń